- Kamil wie, że jeżeli potrzebuje jakiejś porady albo pomocy, to zawsze postaram mu się doradzić jak najlepiej, by jego kariera rozwijała się w dobrym kierunku - mówił o swoim młodszym bracie Rafał Szymura. Już w poniedziałek 17 lutego bracia zmierzą się ze sobą w meczu GKS-u Katowice z BKS-em Visła Bydgoszcz.
Jak wygląda sytuacja w waszej rodzinie przed najbliższym meczem? Gorąca linia między Katowicami i Bydgoszczą?
Jest spokojnie. Cała nasza rodzina nastawia się na najbliższy mecz i pojedynek Szymurów, pewnie przyjadą w licznym gronie. Ale na razie nie ma większego ciśnienia, może dopiero w okolicach samego meczu nieco wzrośnie zaciekawienie samym spotkaniem u naszych najbliższych. Wszyscy się zastanawiają, co z tego wyniknie, bo taka rodzinna rywalizacja to ciekawa sprawa.
Jesteście faworytem meczu z racji miejsca w tabeli, ale na pewno macie w głowach przebieg ostatniego meczu z BKS-em Visłą, który nie musiał zakończyć się zwycięstwem GKS-u.
Dokładnie tak, tym bardziej, że w naszej lidze nie można lekceważyć absolutnie nikogo, nawet ostatniej drużyny w tabeli. BKS ma za sobą dwa transfery, które sporo wniosły do zespołu i dadzą mu sporo pewności siebie. Szykuje się ciężkie spotkanie, ale mam nadzieję, że jeżeli zachowamy wystarczającą koncentrację i zagramy swoją dobrą siatkówkę, będziemy w stanie przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.
W SPRZEDAŻY BILETY NA MECZ Z BKS-EM VISŁA BYDGOSZCZ!
Jak ocenisz występy swojego młodszego brata w BKS-ie Visła Bydgoszcz?
Myślę, że z ocenami wypada czekać do końca ligi, ale na razie mogę przyznać, że Kamil gra dobry sezon. Oczywiście, trudno się gra w zespole, który jest na samym dole tabeli i poniesione porażki siedzą z tyłu głowy. Coś o tym wiem, bo pamiętam taki okres podczas gry w AZS-ie Częstochowa i wiem, że w takich chwilach nie pamięta się o swoich dobrych meczach, a raczej przeżywa się postawę całej drużyny i niekorzystne wyniki. Młody spisuje się w Bydgoszczy naprawdę solidnie i jeżeli utrzyma taką postawę do końca, to będzie miał prawo być zadowolony ze swojego pierwszego sezonu w roli podstawowego zawodnika klubu.
W poniedziałek będziesz widział po drugiej stronie boiska przede wszystkim brata czy rywala o ligowe punkty?
Będę widział... i to, i to. Zapewne będę starał mu się troszkę dopiec na boisku i wcisnąć mu jakąś piłkę nie do obrony, ale kiedy jest się już na boisku, w pełni skoncentrowanym na swoich zadaniach, to nie myśli się raczej o tym, kto jest po drugiej stronie siatki. Będę po prostu grał swoją siatkówkę i liczę na to, że cały nasz zespół zagra ją w najbliższy poniedziałek. Ale kiedy już będę na zagrywce, to będę szukać Kamila w przyjęciu, żeby go trochę przećwiczyć!
Wasza sportowa droga jest wręcz bliźniaczo podobna, widać, że młodszy brat podążał twoimi śladami. Czujesz, że wyniosłeś go swoim przykładem na poziom, na którym jest obecnie?
To on sobie to wszystko ciężko wypracował, nie musiałem go nigdzie wynosić. Jestem w najwyższej lidze trochę dłużej, bodajże cztery lata i Kamil wie, że jeżeli potrzebuje jakiejś porady albo pomocy, to wie, że zawsze postaram mu się doradzić jak najlepiej, by jego kariera rozwijała się w dobrym kierunku. To jest w końcu mój brat!
Był w waszym życiu chociaż jeden moment, kiedy wydawało się, że pójdziecie różnymi drogami?
Ciężko powiedzieć, bo obaj zaczynaliśmy tak samo, czyli od judo przez baseball. Ja po drodze zaliczyłem jeszcze sporo innych dyscyplin, między innymi koszykówkę, spróbowałem prawie każdej dyscypliny. Myślę, że Kamil przede wszystkim patrzył na mnie i moje wybory przez te wszystkie lata. Szkoła sportowa, potem SMS w Spale, Częstochowa, Kędzierzyn-Koźle... Młody szedł za mną, bo wiedział, że zawsze mu pomogę w nowym środowisku. Zanotowaliśmy podobną drogę, ale on teraz jest w Bydgoszczy, ja w Katowicach. Kamil jest w trakcie swoje pierwszego poważniejszego sezonu w karierze i widzę, że wykorzystuje swoją szansę. Wiem, że nie osiądzie na laurach i będzie wciąż się rozwijać.
Gdybyś miał wymienić największą różnicę między wami...
To trudne pytanie, bo faktycznie jesteśmy bardzo podobni, także pod względem poruszania się na boisku i czysto siatkarskich ruchów. Wizualnie też jesteśmy podobni, przez co komentatorom podczas meczów zdarza się czasem powiedzieć o Kamilu, kiedy na boisku jestem ja i na odwrót. Może różnimy się pod względem cech charakterów, ale nie do końca wiem, jak je określić. W Kędzierzynie chłopaki z zespołu nazwali nas żartobliwie „Koala Brothers”. Ponoć prawie niczym się od siebie nie różnimy i kto wie, może coś w tym jest?
fot. Rafał Szymura
Obserwuj @GKSSiatkówka