- Najbardziej cieszy to, że przekładam dyspozycję z treningów na spotkania - mówił po meczu z BKS-em Visła Bydgoszcz (3:2) przyjmujący Jakub Szymański, jeden z bohaterów spotkania w Hali Łuczniczka.

Zadebiutowałeś oficjalnie w barwach GieKSy w bardzo trudnym momencie, kiedy wydawało się, że BKS Visła Bydgoszcz spokojnie wygra mecz z nami za trzy punkty. Odczułeś to mentalnie?

Wchodziłem w drugim secie, w momencie, kiedy BKS miał dużą przewagę i trudno było ją odrobić. Moja zmiana w tamtym momencie była bardziej na sprawdzenie dyspozycji rezerwowych, jakich miał do dyspozycji trener. Podczas meczu nie miałem za bardzo czasu myśleć o całej sytuacji, dopiero później stwierdziłem, że to był naprawdę wymagający moment, bo trudno było wprowadzić się w rytm meczowy wprost z kwadratu, a rywal w trzecim secie wypracował sobie dwa-trzy punkty przewagi, przez co cały czas trzeba było gonić wynik. Była potrzebna bardzo duża motywacja, ale daliśmy radę. Wynik był taki, że trzeba było szukać innych możliwości w składzie, były one wręcz konieczne. Okazało się, że zmiany w szóstce po trzecim secie dały efekt i zaczęliśmy wygrywać.

MECZ Z MKS-EM BĘDZIN JUŻ 27 LISTOPADA!

W drużynie zmieniło się sporo od trzeciego seta. Wcześniej brakowało nam radości i spokoju, chyba za bardzo myśleliśmy o tym, że musimy zdobyć trzy punkty i to nas może nieco „zjadło”. Od trzeciego seta więcej było zabawy siatkówką i prawdziwego team spiritu na boisku, co się objawiało nawet w tak prostych rzeczach jak radość po wygranych akcjach...

Właśnie, to była widowiskowe, głośne celebrowanie punktu znane choćby z meczów ekip młodzieżowych. To zdało egzamin w waszym przypadku.

Zawsze gra się przyjemniej przy odpowiednim nastawieniu. Uznaliśmy, że będziemy się cieszyć z każdego zdobytego punktu, jak z wygranego meczu. Z drugiej strony BKS Visła w kolejnych setach nieco się zagubił i stracił swoją pewność, co widać było po czwartym secie, gdzie wygrywaliśmy 11:4. Ale w takich momentach trzeba być czujnym i pilnować przewagi, natomiast wtedy pozwoliliśmy dojść przeciwnikowi na trzy punkty, co było sygnałem ostrzegawczym. Trzeba się cieszyć z tych dwóch punktów, bo patrząc na przebieg meczu, równie dobrze mogliśmy zakończyć porażką 0:3 i z Bydgoszczy wracałoby się ciężko.

Do tej pory słabo zaczynaliście tie-breaki, ale w Bydgoszczy rozegraliście piąty set wręcz wzorowo.

Tak, graliśmy piątego seta punkt za punkt mniej więcej do wyniku 10:10. Potem odskoczyliśmy w najważniejszym momencie i zagraliśmy bardzo dobrze samą końcówkę meczu, do tego zafunkcjonowała podwójna zmiana, jaką zrobiliśmy w ostatnich akcjach. Dobrze, że tak się to potoczyło.

13 punktów, w tym aż 4 punktowe zagrywki. Zgodzisz się, że to niezły wynik jak na debiut w oficjalnym spotkaniu?

Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek zanotowałem cztery asy serwisowe na jednym treningu, a co dopiero w meczu! Najbardziej cieszy to, że przekładam dyspozycję z treningów na spotkania, bo to nie zawsze się udaje. Oby utrzymać taką formę na kolejne spotkania, bo to jest najważniejsze. Nie ma co się cieszyć z jednego tak dobrego meczu, bo sezon jest długi.

Długo czekałeś na swoją szansę w tym sezonie...

Wszedłem na boisko dość dopiero w siódmej kolejce i dobrze, że moja zmiana pomogła drużynie. Gdyby stało się inaczej, to pewnie by mnie to trochę zdołowało, a tak jest satysfakcja z wyniku. Dawałem z siebie swoje sto procent od początku przygotowań z GKS-em i czekałem na swoją szansę, by pokazać dobrą siatkówkę. Jestem zadowolony z tego, co pokazałem w Bydgoszczy, ale nie ma co rozpamiętywać tamtego meczu, bo już w środę gramy ważne spotkanie z MKS-em Będzin. Chcemy w nim pokazać taką siatkówkę, jaką graliśmy od trzeciego seta z BKS-em.

Zespół z Będzina zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, ale zapewne spodziewacie się kolejnego wymagającego starcia?

Oglądałem mecze klubu z Będzina i ten zespół gra naprawdę dobrą siatkówkę, taką, która może się podobać. Nie mają jednak szczęścia w tym sezonie i nie zdobyli jeszcze punktu, a to jest jednak najważniejsze. Trzeba będzie mocno się skupić na tym meczu, zacząć ze spokojem i od początku mieć w sobie radość z grania. Żeby znowu nie „zjadło” nas nastawienie, że koniecznie musimy wygrać i to za komplet punktów.