Kocham Boże Narodzenie. Dla mnie to jedna z niewielu okazji do spotkania z rodziną i przyjaciółmi. To najlepszy prezent, jaki mogę dostać - mówi Marco Falaschi, kapitan GieKSy.
Boże Narodzenie to szczególny czas. Czym są dla Ciebie święta?
- Boże Narodzenie to dla sportowców dziwny okres. Większość ludzi świętuje, ma wolne i odpoczywa od pracy. Dla nas czas świąteczno-noworoczny to tak naprawdę moment w którym musimy trenować jak najwięcej, bo styczeń będzie dla nas niezwykle wymagający. Tegoroczne święta będą podobne do tych z ostatnich lat. Mamy trzy dni wolnego, ale podróż do domu też trochę zajmuje. Dla mnie to jednak idealny moment na spotkanie z rodziną i przyjaciółmi, a także okazja do podładowania baterii.
Trzy dni wolnego, to dużo czy mało?
- To sporo. W Polsce bardzo podoba mi się to, że nie gramy w święta i tak powinno być. Gdy grałem we Włoszech naturalne było to, że rozgrywano kolejki 26 grudnia. Nie raz zdarzało się, że Boże Narodzenie spędzałem w autokarze. Dlatego też w Polsce jest to o wiele lepiej zorganizowane. W mojej opinii tak powinno być, bo przecież Boże Narodzenie to niezwykłe święta, podczas których powinieneś być ze swoimi bliskimi. Tym bardziej, że i Włosi i Polacy to w większości katolicy, a więc ludzie, którzy "czują" magię świąt.
Jakie masz najlepsze wspomnienie z dzieciństwa związane z Bożym Narodzeniem?
- To ciężki temat. Moja dziewczyna powtarza mi, że ja tak naprawdę nie miałem dzieciństwa. Już w wieku 13-14 lat zacząłem grać profesjonalnie. Wszyscy moi rówieśnicy cieszyli się z Bożego Narodzenia i wolnego, a ja musiałem trenować. Mimo wszystko dla mnie te święta to wyjątkowy czas. Kocham Boże Narodzenie, zwłaszcza w Polsce. Pogoda jest świąteczna, jest zimno. Wiem, że bywają problemy ze śniegiem, ale chodzi o poczucie zimy. Kiedy byłem dzieckiem, to za każdym razem patrzałem za okno wypatrując śniegu, ale nie było na to szans. Teraz w okolicach Florencji gdzie mieszkam jest 11-12 stopni. Mimo to z wielką radością wracam do domu, przynajmniej na jeden dzień. To ważne dla mnie, moich rodziców i przyjaciół, którzy widzą mnie w sierpniu, potem chwilę w święta, a następnie w maju lub czerwcu.
Jakie świąteczne zwyczaje panują we Włoszech?
- To zależy od regionu. W Wigilię nie spożywamy mięsa, ale jemy sporo. Kto chce o północy idzie do kościoła na Pasterkę. W nocy przychodzi święty Mikołaj i zostawia prezenty pod choinką. Kiedy dzieci wstaną rano, to biorą się za ich otwieranie. W mojej części Włoch tradycją jest obiad świąteczny, który trwa do późnego popołudnia. Jest wiele dobrych dań. Później przerwa na kawę lub herbatę i wracasz do stołu na kolację. Boże Narodzenie to ciężki dzień dla naszego żołądka, ale tylko jedyny taki w roku (śmiech). Gdy grałem na południu Włoch, to zwyczaje były tam zupełnie inne. Tam jedzą od Wigilii po 26 grudnia non stop. My ograniczamy się tylko do jednego dnia.
Jak będą wyglądały Twoje tegoroczne święta?
- Wrócę do domu wieczorem w piątek i wybiorę się na kolację z moją dziewczyną. W Wigilię muszę kupić jakieś prezenty i je zapakować. Kolację wigilijną spędzę z rodzicami mojej dziewczyny, a pierwsze święto będziemy u moich rodziców. 26 grudnia wracam do Polski. Jak widać tempo jest zawrotne, ale będzie miło jak zawsze.
Jakie dania są typowe dla włoskich świąt?
- To również zależy od regionu. Na południu jedzą dużo sera i ryb. W moim regionie nie brakuje na stole prosciutto, salami, sera. Jemy dużo tortellini, makarony z mięsnym ragu oraz wiele innych dań.
A jakie tradycyjne potrawy są w Twoim domu?
- Tu też nie będzie standardowej odpowiedzi. Mamy tradycyjne jedzenie, ale kiedy przyjeżdżam na święta moja mama zawsze mnie pyta, co chcę zjeść. Od kilku lat nie ma mnie ciągle w domu, więc gdy zjawiam się od święta, to mama chce mi ugotować to, co mi najbardziej smakuje. Zawsze jest to bistecca czyli specjalnie przyrządzony stek. Nie może oczywiście zabraknąć makaronu i słodyczy. Kocham panettone, to taka nasza specjalna babka na święta. Z pewnością zabiorę kawałek do Polski.
Jaki najlepszy prezent znalazłeś pod choinką?
- Nigdy nie chciałem konkretnego prezentu. Rodzice i bliscy pytali mnie, co chcę dostać, ale ja zawsze mówiłem, że mam wszystko i niczego nie potrzebuję. Kiedy miałem 14 lat wszyscy moi rówieśnicy mieli skuter, ale ja o to nie dbałem, bo wolałem iść na trening pieszo. Mój tata pytał mnie czy na pewno nie chcę też takiego mieć, ale zapewniałem go, że nie potrzebuję. Tak było z wieloma prezentami. Wiem, że trudno mi sprawić prezent, bo przyjaciele do teraz pytają się, czego bym najbardziej chciał. Zawsze odpowiadam, że dla mnie najbardziej liczy się czas spędzony z nimi. To dla mnie najlepszy prezent.
Spędziłeś kiedyś święta poza granicami Włoch?
- Tak. Kiedy grałem w Budvie to przyjechałem do domu na kilka dni przed świętami, ale dzień Bożego Narodzenia spędziłem w Czarnogórze. To prawosławny kraj, który świętuje Boże Narodzenie 6 stycznia. To było śmieszne, bo ja 25 grudnia cieszyłem się świętami, choć tam ich nie było. To był zwykły dzień z treningiem. Dlatego tym bardziej cenię Polskę, że tak traktuje Boże Narodzenie. To mój trzeci sezon w PlusLidze i za każdym razem mogłem być z moimi bliskimi. To dla mnie bardzo ważne.