- GKS dobrze się ogląda i ciężko się z nim gra - przyznał nasz były zawodnik Jan Król, obecnie reprezentujący VERVA Warszawa ORLEN Paliwa.

Jak oceniasz powrót do Katowic, gdzie rozegrałeś bardzo udany sezon 2015/2016?

Wrażenia są super! Chociaż co prawda z zespołu, który wywalczył awans do PlusLigi, nie zostało zbyt wiele osób, do tego zmieniła się hala, w której GKS gra mecze. Trochę byłem zdziwiony frekwencją, spodziewałem się, że w sobotę po południu na mecz przyjdzie nieco więcej ludzi. Cieszymy się z wygranej, ale GKS zagrał tak, że wypada tylko powiedzieć: brawo, brawo i jeszcze raz brawo dla was. Dobrze się dzieje, że siatkówka na takim poziomie jest w Katowicach i że GKS gra atrakcyjnie dla oka. Naprawdę, zmontowaliście świetny zespół: z kilkoma doświadczonymi zawodnikami, ale mimo wszystko młody, waleczny i odważny.

BILETY NA ŚWIĄTECZNY MECZ W SPODKU!

Do tego strasznie miło jest zobaczyć po przerwie sporo znajomych twarzy! Trenera Słabego, Daszkiewicza, Janka Firleja, Szymona Gregorowicza... No i waszego „green defendera” Dustina, który przed chwilą dał mi swoje wegańskie smoothie. Tyle znajomych twarzy i przyjaciół w jednym miejscu to wielka rzecz.

Niektórzy żartują już, że z GKS-em już tradycyjnie gra się tie-breaki. Co sprawiło, że okazaliście się w nim lepsi?

Przypomnę, że w piątym secie przegrywaliśmy trzema punktami i tak naprawdę w jednym ustawieniu odrobiliśmy straty, co miało wpływ na wynik. Być może było tak, że GKS w tym momencie złapał taką pewność, że w spotkaniu już nic się nie wydarzy i dowiezie wynik do końca. W tie-breaku dwa czy trzy punkty przewagi są na wagę złota, tym ważniejsze są dwa punkty i nasza wygrana.

Przyznasz, że GKS grający tak, jak w spotkaniu z twoim klubem, może sprawić problemy najlepszym klubom PlusLigi?

Przed meczem zostałem zapytany, czy czujemy się faworytem meczu w Katowicach i powiedziałem, że absolutnie nie. Bo GKS to drużyna, która w swojej najlepszej formie może wygrać naprawdę z każdym. Już samo to, ile zagraliście tie-breaków, świadczy o tym, że potraficie grać. Rafał Szymura robi sporą robotę, tak samo Dustin i Janek... Dobrze się to ogląda i naprawdę ciężko się gra z taką ekipą jak GKS.

Po latach gry w zagranicznych klubach wróciłeś do Polski i masz okazje występować w zespole wicemistrza Polski. Jak sobie radzisz z tak imponującym awansem w sportowej karierze?

Gra w takim klubie to dla mnie zaszczyt i wielka przyjemność, bo po latach wróciłem do domu i do polskiej ekstraklasy. Gramy o mistrzostwo Polski, występujemy w Lidze Mistrzów... i przy tym wszystkim sporo gram, co jest dla mnie jakimś zaskoczeniem. Okej, może nie przysparzam trenerowi Anastasiemu palpitacji serca, ale słyszę go dość część zza linii i wiem, że ma sporo uwag do mojego grania. Na pewno sporo pracujemy na treningach, dostaję sporo podpowiedzi na temat tego, co mogę robić lepiej i świadomość, że mimo trzydziestki na karku wciąż się czegoś uczę, jest budująca. W Katowicach nie pojawiłem się w wyjściowym składzie, ale potem wszedłem na boisko, rozegrałem sporo akcji i daliśmy radę wygrać w pięciu setach. Takie doświadczenia to coś wyjątkowego.