Jak rozgrywający Jan Firlej ocenił mecz Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle z GKS-em Katowice?
To spotkanie miało dwa oblicza. Pierwsze dwa sety były wyrównane, ale potem mistrz Polski pokazał siłę. Co się zmieniło?
Wyłącznie nasza gra. Nie wydaje mi się, aby ZAKSA wrzuciła drugi bieg. Grali dobrze, ale równo. To my zaczęliśmy popełniać więcej błędów, myliliśmy się w ataku. Pierwsze dwa sety faktycznie były bardzo fajne w naszym wykonaniu. Dobrze funkcjonowało przyjęcia i nasz środek, więc zrobiło się więcej miejsca na skrzydłach. Potem odrzucili nas od siatki. A jak się w meczu z mistrzem Polski nie utrzymuje stałego poziomu, to nie ma o czym myśleć. Szkoda, bo byliśmy w stanie doprowadzić do tie breaka.
GŁOSOWANIE W PLEBISCYCIE ZŁOTE BUKI TYLKO DO 1 GRUDNIA!
Może zabrakło u nas kogoś takiego jak Kamil Semeniuk u rywali, który wziął na siebie ciężar gry od trzeciego seta?
Kamil zagrał dobry mecz i ponownie udowodnił, że jest dobrym zawodnikiem. Skupiłbym się jednak bardziej na naszej grze, bo to stąd wziął się problem.
Przed GieKSą seria meczów z drużynami z czołówki. Kluczem do zdobywania w nich punktów to właśnie utrzymywanie stałego poziomu gry?
W meczach z takimi zespołami trzeba się „bawić” siatkówką. Takie mecze to jest wisienka na torcie. To nagroda za trud włożony w treningi, by móc teraz zmierzyć się z takimi zawodnikami, jacy grają w tych zespołach.
Teraz przed nami mecz z klubem z Warszawy, który niegdyś reprezentowałeś. To będzie dla ciebie wyjątkowe spotkanie?
Na pewno miło wspominam czas spędzony w Warszawie. To były moje pierwsze lata w zawodowej siatkówce. Miałem okazję uczyć się od trenera Jakuba Bednaruka i Pawła Zagumnego. Wiadomo, że klub jest po przejściach i został mocno przebudowany. Teraz to zupełnie inna drużyna. Wtedy walczyliśmy o środek tabeli, teraz bije się o medale. Na pewno sentyment do trzech lat spędzonych w Warszawie pozostał.
Obserwuj @GKSSiatkówka