Po wyjazdowej porażce 0:3 z Indykpolem AZS-em Olsztyn rozmawialiśmy z rozgrywającym Jakubem Nowosielskim.

Słynne siatkarskie przysłowie "kto zagrywa, ten wygrywa" na nasze nieszczęście sprawdziło się w Iławie. Trzeba przyznać, że nie byliśmy w stanie odpowiedzieć na siłę ognia Indykpolu AZS-u Olsztyn w polu serwisowym. 

No cóż, tak to właśnie wyglądało. W pierwszym secie wszystko układało się jak należy, do wyniku 22:16 mieliśmy mecz pod kontrolą... a potem na zagrywkę wszedł Karol Butryn. Potem w serwisie popisał się także Kamil Szymendera z kadry juniorów, AZS dogonił wynik i wygląda na to, że trochę zwiesiliśmy głowy. Każdy z nas motywował się w trudnym momencie, każdy chciał jak najlepiej, ale cały czas siedział w nas ten trudny moment.

A na domiar złego olsztynianie zagrywali jeszcze mocniej i jeszcze celniej - tu skrót, tu zagrywka w linię, część tych serwisów była praktycznie nie do obrony. Dołączył się do tego Moritz Karlitzek i okazało się, że wszyscy mamy bardzo trudne zadanie, w tym Georgi Seganow i ja w grze na wysokiej piłce. Serwis był tym elementem, który zdominował cały przebieg meczu w Iławie.


Trudno jest wrócić na swój własciwy poziom grania przy takiej przewadze rywala w jednym elemencie?

To indywidualna sprawa każdego zawodnika, każdy reaguje nieco inaczej na taką sytuację. Niektórzy generują sportową złość i paradoksalnie duży stres pomaga im w powrocie do lepszej gry na parkiecie, a jeszcze inni gracze po prostu się "wyłączają" i trudno im o drugi start w meczu. Mieliśmy w sumie jeszcze jedną szansę, bodajże w trzecim secie, kiedy wygrany challenge przy piłce przechodzącej dałby nam zmniejszenie przewagi do dwóch punktów, ale po wideoweryfikacji uznano, ze punkt jednak należy się AZS-owi. Wiadomo, że łatwiej się gra, gdy się wygrywa albo jest się w gazie po kilku wygranych akcjach z rzędu, być może ta sytuacja pozwoliłaby nam na przedłużenie meczu. Ale tego już się nie dowiemy, skończyło się na trzech setach.

W niedzielę 16 października gramy u siebie z VC Barkom Każany Lwów, ukraińskim uczestnikiem ligi.

Wiadomo, że w każdym meczu walczymy o wygraną, ale są rywale, jak to się mówi, teoretycznie w naszym zasięgu i zespół z Ukrainy do nich należy. Jeżeli pokażemy swoją bardzo dobrą grę, taką jak w ostatnim domowym meczu z Projektem Warszawa, powinniśmy ten mecz wygrać. Wracamy do zajęć we wtorek, po meczu w Iławie mamy dwa dni wolnego, żeby nieco zregenerować się po bardzo intensywnym początku rozgrywek, gdy graliśmy co trzy-cztery dni. Resetujemy głowy, zapominamy o tym, co wydarzyło się w Iławie, wyciagamy wnioski z analizy i zaczynamy misję Lwów - tak to widzę