Wraz z dyrektorem siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice Jakubem Bochenkiem podsumowaliśmy rok 2022 w wykonaniu naszej drużyny.

Rok 2022 był dla siatkarskiej GieKSy historyczny ze względu na pierwszy awans drużyny do ćwierćfinału PlusLigi. Jakie uczucia towarzyszą Panu podczas wspominania ostatnich 12 miesięcy?

Rok 2022 należy rozpatrywać w kategoriach wyłącznie pozytywnych, jeśli chodzi o wynik sportowy. Przypomnę, że początek roku był niezwykle udany w naszym wykonaniu. Odnieśliśmy wiele zwycięstw, w tym kilka spektakularnych, jak chociażby pamiętny mecz z Aluron CMC Wartą Zawiercie wygrany 3:0, czy zwycięstwo w takim samym stosunku w Warszawie. Doskonała postawa sprawiła, że do samego końca toczyliśmy batalię o awans do fazy play-off i udało się to osiągnąć, co jest historycznym wynikiem, który na pewno na długo zapamiętamy.

Później miało być spokojnie, ale z różnych powodów tak nie było. W rzeczywistości mieliśmy dość nerwowe lato i stanęliśmy przed wielką niewiadomą u progu nowego sezonu. Praca przyniosła jednak spodziewane efekty, bo pierwszą rundę udało się zakończyć z bilansem siedmiu zwycięstw i ośmiu porażek, co z pewnością przed startem rozgrywek bralibyśmy w ciemno. Oczywiście cieniem na końcówkę roku kładzie się seria porażek, ale trzeba pamiętać, z jakimi rywalami walczyliśmy. To drużyny, które będą w tym roku walczyć o medale mistrzostw kraju. My musimy teraz skupić się na czekających nas spotkaniach, bo one zadecydują o tym, jak będziemy postrzegać sezon 2022/2023.

Trzeba podkreślić wielką pracę, jaką wykonał sztab trenerski i zespół, by mimo jednego z niższych budżetów w PlusLidze pokonywać wyżej notowane drużyny i osiągać historyczne rezultaty. Co poza tą wykonaną pracą było podstawą wyników osiąganych przez GKS Katowice w minionym sezonie?

Na każdym kroku podkreślam doskonałą pracę trenera Grzegorza Słabego, trenerów Piotra Karlika i Damiana Musiaka i nie mam podstaw, aby zmienić swoje zdanie. Jesteśmy także bardzo zadowoleni z pracy naszego nowego fizjoterapeuty Tomasza Szpunara. Pod ich wodzą zawodnicy wykonują bardzo ciężką i dobrą pracę, która daje określone efekty. W zeszłym sezonie pozwoliło to wywalczyć awans do fazy play-off. Jak będzie w tym sezonie? Czas pokaże.

Trzeba jednak w tym miejscu mocno podkreślić informację zawartą w pytaniu. Myślę, że jesteśmy w gronie trzech-czterech klubów z najniższym budżetem w PlusLidze. Oczywiście, ktoś powie, że pieniądze nie grają i poniekąd to prawda, bo ostatni sezon to pokazał. Mimo jednego z niższych budżetów znaleźliśmy się w ósemce. To jednak nie będzie regułą. Cały Klub robi wszystko, by osiągnąć jak najlepszy wynik środkami, jakimi dysponujemy, ale trudno wymagać czołowych miejsc w tabeli, jeśli nie ma to przełożenia w naszych możliwościach finansowych względem innych klubów.



Po pierwszej połowie sezonu plasujemy się na 12. miejscu z wyraźną stratą do strefy play-off. Pozostaje uczucie niedosytu czy należy przyjąć, że takie są nasze sportowe możliwości na obecną chwilę?

Realnie oceniając, to miejsce w tabeli odzwierciedla nasze możliwości. Przed sezonem jeden z komentatorów siatkarskich, oceniając nasz potencjał, stwierdził, że możemy równie dobrze zająć siódme, jak i trzynaste miejsce. I ja się z tym zgadzam. Wszystko to, co wydarzyło się w przerwie między sezonami, totalnie zaburzyło nasze plany, które były ambitne. Zamiast stabilizacji mieliśmy wielką niewiadomą. 12. miejsce nie może być zatem rozczarowujące, choć z pewnością daje uczucie niedosytu. Szkoda zwłaszcza straconego punktu z Barkomem Każany Lwów oraz przegranego meczu 0:3 z Cerrad Eneą Czarnymi Radom.

To była kumulacja naszych problemów w tym roku. Kontuzji doznało dwóch naszych środkowych, a ponadto musieliśmy przyspieszyć i rozegrać w tym czasie mecz z radomianami, bo w pierwotnym terminie kolejki nie mieliśmy dostępnej hali. Tych punktów żałujemy i z pewnością inaczej wyglądałaby nasza sytuacja, jakby one były na naszym koncie. Wspomniałem już o ostatniej serii porażek, która z pewnością jest bolesna dla zawodników i sztabu, ale jeszcze trzynaście meczów do końca rundy zasadniczej, a co za tym idzie, wiele punktów jest do zgarnięcia.

Funkcjonujemy obecnie w PlusLidze liczącej 16 drużyn, ostatnie miesiące stały pod znakiem intensywnego terminarza gier. Jakie pierwsze wnioski na przyszłość można wysnuć pod względem kształtu rozgrywek?

Na pewno liga zyskała sporo kolorytu dzięki drużynie z Lwowa, która przez wielu stawiana była w roli outsidera, a radzi sobie więcej niż przyzwoicie. Oczywiście więcej zespołów to więcej grania. Mecze odbywają się prawie codziennie, kolejka weekendowa trwa od piątku do poniedziałku, a środowa od wtorku do czwartku. Gramy cały tydzień, siatkówki jest dużo, dla niektórych być może nawet za dużo. To kwestia wielostronnej dyskusji na temat tego, jak powinny wyglądać rozgrywki w kolejnych sezonach. Zwłaszcza, że być może za kilka lat czeka nas rewolucja w kalendarzu imprez światowych. PlusLiga była i jest nie tylko jedną z najlepszych lig świata, ale też wysokiej jakości produktem marketingowym i medialnym. Trzeba zrobić wszystko, aby utrzymała ten poziom.

Przed tym sezonem postawiliśmy na utrzymanie jak największej liczby graczy, niestety nie zawsze się to udawało, czego efektem był późny transfer Georgiego Seganowa. Czy można powiedzieć, że ta koncepcja budowy składu póki co się sprawdza?

To prawda. Postawiliśmy na stabilizację, licząc że to przyniesie określone skutki. W końcu zajęliśmy historycznie wysokie miejsce, a nie będę ukrywał, że wpływ na to miały również kwestię finansowe. Niestety, wszystko wywróciło się do góry nogami w końcówce maja, gdy Micah Ma’a, poinformował nas, że już nie zamierza wracać do Katowic mimo ważnego kontraktu. Cała koncepcja budowy zespołu została zachwiana. To tak, jakby wyjąć z domku z kart jedną kartę z najniższego rzędu tworzącego fundament i liczyć, że cała konstrukcja się nie zawali.

Opuścił nas zawodnik, wokół którego budowaliśmy ten zespół. Wiedzieliśmy czym dysponujemy, drużyna była zgrana, a Micah poza tym miał dodatkowe atuty w postaci zagrywki i bloku. Tymczasem na dwa miesiące przed startem przygotowań wszystko musieliśmy zaczynać od nowa. Mieliśmy ten sam skład z niezwykle pracowitymi i utalentowanymi zawodnikami, ale bez tego jednego, który kieruje grą zespołu. Lato było dla nas bardzo nerwowe, ale na szczęście na kilka tygodni przed startem rozgrywek pojawiła się możliwość zatrudnienia Georgiego Seganowa. To był najrozsądniejszy wybór na tamten moment i okazał się strzałem w dziesiątkę. Georgi bardzo szybko złapał kontakt i zrozumienie z drużyną, idealnie wkomponował się w zespół. Jesteśmy zadowoleni z jego postawy.

Wielu kibiców interesuje sytuacja związana z Micahem Ma'a. Jak wygląda obecnie sytuacja procesowa pomiędzy naszym Klubem a tym zawodnikiem?

 To rzeczywiście toczy się już na poziomie prawnym i nie chciałbym wyrokować, jak się zakończy. Musimy uzbroić się w cierpliwość, ale ten przypadek jest na tyle głośny i ważny dla całej polskiej siatkówki, że z pewnością poinformujemy, jak dobiegnie końca. Na pewno nie odpuścimy tej sprawy, bo zawodnik odszedł do innego klubu mimo ważnego kontraktu, gra w nim, a my zostaliśmy pozostawieni sami sobie, nie otrzymując z tego tytułu ani złotówki.

Czego życzyć całej drużynie i sekcji siatkówki w 2023 roku poza zdrowiem?

Jak będzie zdrowie, to będzie już połowa sukcesu. A poza nim to trochę odrobiny szczęścia i pomyślności w tym, abyśmy wykonali kolejny krok do przodu.

W sprzedaży bilety na pierwsze spotkania siatkarskiej GieKSy w roku 2023! Więcej informacji o spotkaniach z LUK Lublin (13 stycznia, godz. 20:30) i Indykpolem AZS-em Olsztyn (17 stycznia, godz. 20:30) na naszej stronie internetowej.