Po spotkaniu na wyjeździe z PGE GiEK Skrą Bełchatów rozmawialiśmy z trenerem Emilem Siewiorkiem.
Przegrywamy w czterech setach w Bełchatowie, choć przez moment wydawało się, że po bardzo udanej z naszej strony partii numer 3 była szansa na przedłużenie spotkania o jeszcze jeden set.
To jest przede wszystkim kwestia tego, co dzieje się na boisku niż mentalności. Wydaje mi się, że w tym meczu nie oddawaliśmy zbyt często punktów za darmo, ale przeciwnik był po prostu lepszy i wygrywał boiskowe sytuacje sportowo.
Takie zagrania, jak przykładowo as serwisowy z prędkością ponad 100 km na godzinę trafiający w zewnętrzną stronę boiska, to duże wyzwanie. Podobnie jak rywal mamy swoje założenia taktyczne, wiemy, gdzie kto zagrywa, liczy się to, kto wykona swój plan lepiej. Nie mamy wpływu na wiele rzeczy po drugiej stronie siatki, natomiast mamy wpływ na swoje zagrania, na unikanie błędów dotknięcia siatki czy nieudane serwisy. Jeżeli dajemy sobie szansę punktową, liczymy się w walce o wygraną. Tego dnia przeciwnicy z Bełchatowa byli lepsi w większości siatkarskich elementów.
Możemy czuć złość, że to był kolejny w tym sezonie mecz, w którym daliśmy sobie szansę na obiecujący wynik i nie została ona wykorzystana?
Wydaje mi się, że w wielu meczach prezentowaliśmy się przynajmniej dobrze. Może czasami brakuje nam chłodnej głowy, ale to wynika z tego, że kilku zawodników naszego zespołu po raz pierwszy pełni ważne role drużynowe na poziomie PlusLigi i być może potrzebują się z tą ligą odważniej zmierzyć. Liczymy na to, że druga runda rozgrywek będzie dla nas bardziej owocna i przyniesie cenne dla nas punkty.
Widać było po naszych zawodnikach, że nie przechodzą obojętnie obok meczu i emocjonalnie reagują na to, co działo się w Hali Energia.
Zawsze jest ciężko, jak się przegrywa, nie powiem tutaj niczego odkrywczego. To nie jest łatwy moment dla nikogo w drużynie, pozostaje praca na treningu i wiara w swoje możliwości. Jeżeli istnieją szanse matematyczne na utrzymanie w PlusLidze, a dalej takie są, to myślę, że wiara w nikim nie upadnie do samego końca. Każdy będzie chciał walczyć o każdą piłkę i punkt, dopóki mamy szanse się utrzymać.
Na plus należy na pewno zaliczyć występ Bartosza Gomułki, pewnego punktu zespołu na ataku.
To było dobre spotkanie Bartka, kolejne w tym sezonie. Myślę, że nabiera on pewności siebie, ponieważ dostał szansę i już po raz kolejny pokazuje, że zasługuje na to, by grać w szóstce. Bartosz wykonuje swoją pracę bardzo dobrze.
Gdzie szukać optymizmu?
To trudne pytanie, ale wydaje mi się, że musimy robić dalej to, co robimy i wierzyć, że do jakości gry, którą którą prezentowaliśmy w ostatnich tygodniach, dojdzie trochę szczęścia. Czasami o przebiegu partii decyduje wideoweryfikacja, która rozstrzyga się naprawdę na milimetry. Jeden taki punkt może na przykład zadecydować o tym, że gramy tie-breaka, a zatem jesteśmy nadal w grze o zwycięstwo. Liczymy na to, że do dobrej gry dołączy także to szczęście; słyszymy opinie kibiców i obserwatorów, że nasza gra wygląda długimi momentami bardzo dobrze, widzimy jako sztab szkoleniowy efekty naszej pracy. Natomiast same dobre opinie niczego nie dają ani nie gwarantują.
fot. Paweł Piotrowski / PlusLiga.pl