Jakub Jarosz: Po naszej kadrze widać pewność siebie

01.06.2021 13:53

Porozmawialiśmy z Jakubem Jaroszem na temat ostatnich występów reprezentacji Polski i wróciliśmy wspomnieniami do jego udziału w igrzyskach olimpijskich w Londynie.

Niedawno rozpoczęły się rozgrywki Ligi Narodów z udziałem reprezentacji Polski. Miałeś okazję oglądać jej ostatnie mecze?

Ostatnio z różnych życiowych przyczyn nie zawsze miałem czas, by obejrzeć w całości mecze kadry. Jeżeli już się udawało coś zobaczyć, to raczej większe urywki tych spotkań, ale oczywiście trudno było przegapić taki wyczyn jak kilkanaście asów Wilfredo Leona posłanych w jednym meczu. Widać, że pierwszy skład wciąż się zmienia i to nie wynik jest najważniejszym celem reprezentacji w Lidze Narodów, choć oczywiście chciałoby się, by Biało-Czerwoni wygrywali wszystkie mecze. Podejście sztabu kadry do obecnej części sezonu jest wyraźnie szkoleniowe.

Myślisz, że drużyna pod wodzą Vitala Heynena jest w stanie przełamać barierę olimpijskiego ćwierćfinału i zdobyć upragniony medal igrzysk?

Właściwie zewsząd słychać, że polska siatkówka przeżywa urodzaj, jeżeli chodzi o liczbę dobrych zawodników na wszystkich możliwych pozycjach. Przy tak olbrzymim i jakościowym zapleczu kadry ciężko byłoby wytypować najlepsza możliwą osiemnastkę graczy na turniej Ligi Narodów, nie wspominając nawet o dwunastce na turniej olimpijski. W takiej sytuacji przy selekcji może nie zawsze decydować forma, a raczej doświadczenie turniejowe i umiejętność wytrzymywania presji dużej imprezy sportowej. Ja sam uważam, i to pewnie nie jest moje odosobnione zdanie, że przy tak dużym potencjale sportowym naszej siatkówki celowanie w złoty medal igrzysk nie jest niczym dziwnym ani nieuzasadnionym. Każdy kibic, a pewnie i każdy zawodnik reprezentacji ma świadomość, że w tym roku siatkarska kadra jest jedną z najmocniejszych, o ile nie najmocniejsza od lat.

Trener Heynen zdecydował się grać Ligę Narodów najlepszym możliwym zestawieniem graczy w przeciwieństwie do chociażby Włochów. To dobra droga?

W Lidze Narodów zdecydowana większość trenerów zdecydowała się na powoływanie najlepszych zawodników w ramach przygotowań do imprezy docelowej. Z naszego punktu widzenia mamy komfort w postaci szerokiego wyboru graczy i nie musimy zawężać się już teraz do ścisłej dwunastki. Myślę, że obrana przez Polskę strategia jest słuszna, bo najlepszą formą przygotowania jest rywalizacja z najlepszymi i czysta gra. Jest to lepsze rozwiązanie niż wysłanie na turniej młodszych siatkarzy i skoszarowanie na kilka tygodni w ośrodku szkoleniowym, nawet jeśli w tym drugim wypadku ma się pełną dowolność w planowaniu swojej pracy.

Miałeś okazję reprezentować nasz kraj podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Często wracasz myślami do 2012 roku i tamtego turnieju?

Jeżeli już wracam, to raczej przy okazji kolejnych turniejów olimpijskich, albo takich rozmów, jak właśnie ta. Londyn 2012 to wspomnienie, które daje sporo niedosytu, bo my w tamtym momencie byliśmy całą drużyną nastawieni na sukces w postaci medalu, nawet złotego. Mieliśmy na to szanse, ale nie udało się i od tamtej pory wspomnienie Londynu zawsze będzie wiązało się z poczuciem rozczarowania i niewykorzystanej szansy na spełnienie marzeń. Kiedy rozmawiam o tamtych igrzyskach z kolegami z boiska, to u wszystkich pojawia się refleksja: szkoda, że wtedy się nam nie udało.

Wasz udział w turnieju olimpijskich zakończył się na przegranym ćwierćfinale z Rosją, choć kilka miesięcy wcześniej kadra Polski wygrała Ligę Światową i była typowana do złotego medalu. 

Każdy z nas ma na ten temat pewne przemyślenia na temat tego, co wtedy poszło nie tak i jakie błędy popełniliśmy jako drużyna. Po jakimś czasie pojawia się dużo historii dotyczących takich spotkań jak choćby porażki 1:3 z Australią, które miało duży wpływ na kształt dalszego układu turnieju olimpijskiego. Pamiętam, że podczas dojazdu do hali wpadliśmy w spory korek i dojechaliśmy ze sporym opóźnieniem. Kiedy Australijczycy podczas rozgrzewki atakowali, my w pośpiechu przebieraliśmy się i jak najszybciej szykowaliśmy się do meczu, by wykorzystać choćby 10 minut, jakie nam zostało. Źle weszliśmy w ten mecz, a rozpędzeni Australijczycy byli w stanie to wykorzystać.

Ale to jest tylko pojedyncza historia z tamtego turnieju, a powodów takiego, a nie innego wyniku było więcej. I z perspektywy czasu widzę, że drużyna w Londynie była opanowana przez uczucie, które absolutnie nie powinno mieć miejsca na turnieju życia dla wielu z nas. A chodzi  poczucie tęsknoty za domem po całym sezonie kadrowym pełnym długich podróży i częstych wyjazdów, a do tego do Londynu przylecieliśmy aż na dwa tygodnie przed igrzyskami. Trudno teraz powiedzieć, dlaczego, skoro nie jest on położony tak daleko, by specjalnie się w nim aklimatyzować. I chyba przez ten czas oczekiwania coś się w nas wypaliło. Zabrakło maksymalnego głodu turnieju, a dominowały inne, niepotrzebne odczucia.

Jak wspominasz samą atmosferę igrzysk i pobyt w wiosce olimpijskiej?

Generalnie wszystkie wypowiedzi kolegów, których mieli okazję wystąpić na igrzyskach i opowiadali o specyfice tych zawodów oraz o wiosce olimpijskiej, znalazły swoje potwierdzenie. W jednym miejscu gromadzi się tłum pełen sportowców światowej klasy i tych zdecydowanie mniej znanych. Kiedy masz okazję zobaczyć na stołówce Usaina Bolta czy Serenę Williams, to na jednych robi to kolosalne wrażenie, a na innych zupełnie nie. Jest to impreza jedyna w swoim rodzaju ze względu na swój rozmach, co widać choćby po całej logistyce, zdecydowanie większa niż jakikolwiek siatkarski turniej międzynarodowy. Wielu uczestników igrzysk powtarza, że bodźców związanych z imprezą jest tak dużo, że trzeba umieć w odpowiednim momencie się od nich odciąć. To zdecydowanie pomaga w osiąganiu swoich celów.

Udział w igrzyskach był ważny nie tylko dla ciebie, ale i całej rodziny Jaroszów...

Zgadza się. Zostanie olimpijczykiem jest sporą nobilitacją dla każdego sportowca i tym większa jest duma z tego, że w naszej rodzinie doczekaliśmy się kolejnego pokolenia, które mogło uczestniczyć w tak ważnych zawodach. Niestety zarówno mojemu tacie, jak i mnie nie udało się sięgnąć po medal igrzysk, choć tata w 2012 roku bardzo liczył na to, że sięgnę po sukces, którego on był bardzo blisko w roku 1980.

Wspominałeś kiedyś, że przejrzysz telewizyjne archiwa i obejrzysz kilka spotkań reprezentacji, w których grał twój ojciec. Udało się?

Jeszcze nie, ale jakiś czas temu porządnie przeszukałem internet i udało mi się obejrzeć w całości mecz reprezentacji Polski z udziałem taty. To było ciekawe doświadczenie, choćby z tego względu, że jesteśmy obecnie przyzwyczajeni do zupełnie innego standardu transmisji telewizyjnej i po takich starszych nagraniach widać, jak ogromnie dużo się zmieniło technologicznie. Nie mówiąc już o samej siatkówce, która też przeszła od lat osiemdziesiątych sporo zmian. Był to specyficzny seans, ale bardzo mi się podobał, bo miło było zobaczyć reprezentację Polski grającą dobrze na międzynarodowym poziomie.

Co będzie kluczowe, by kadra Polski osiągnęła w Tokio upragniony sukces?

Po naszej kadrze widać, że posiada dużą pewność siebie i nie straci jej z dnia na dzień do czasu igrzysk w Tokio. Wszyscy w niej wiedzą, o jak wysokie cele grają i mówią śmiało, że chcą zdobyć złoto. Dlatego jednym z kluczy do końcowego sukcesu będzie utrzymanie tej pewności, a także zdrowie i dobra forma fizyczna najważniejszych zawodników reprezentacji. O umiejętności poszczególnych graczy jestem spokojny, jako że obecnie prezentujemy bardzo różnorodny styl gry, doprowadzający czasem naszych rywali do białej gorączki. Najważniejsze, żeby wytrzymała głowa - a myślę, że wytrzyma, bo mówimy o zawodnikach, którzy sporo już w swoim życiu wygrali i wyraźnie mówią o swoich ambicjach.

fot. FIVB

Tagi:
Jakub Jarosz
Partner strategiczny
Partner Wiodący
Klub Biznesu
Partner Techniczny
Partnerzy
PlusLiga