piątek, 25 marca 2022 20:30, Katowice
Frekwencja: 770
25. kolejka PlusLiga

GKS Katowice GKS
1
:
3
( 25:21, 19:25, 21:25, 19:25 )

PGE Skra Bełchatów Skra
Składy
GKS Katowice: Kania, Quiroga, Ma'a, Jarosz, Hain, Szymański, Mariański (libero) oraz Lewandowski, Domagała, Nowosielski, Drzazga, Rousseaux, Ogórek (libero).
PGE Skra Bełchatów: Bieniek, Kooy, Łomacz, Atanasijević, Kłos, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Schulz, Mitić, Sawicki.
Przebieg spotkania
W ramach 25., przedostatniej kolejki fazy zasadniczej PlusLigi graliśmy w hali OS Szopienice z PGE Skrą Bełchatów, która w swoich planach miała przedłużenie doskonałej passy ligowych zwycięstw. GKS przystępował do tego meczu po okresie przeziębień w zespole, które utrudniły przygotowania do meczu, ale zarazem z determinacją i wiarą w cenne punkty przybliżające nas do play-off.
Mecz zaczął się od równej gry i kilku niewykorzystanych szans w ataku po obu stronach siatki. Po wygranych kontrach skończonych przez Szymańskiego prowadziliśmy 7:4, zdobywając pierwsze wyraźniejsze prowadzenie. Mogliśmy liczyć na spokojną i pewną grę w ataku po obronie, dzięki czemu utrzymywaliśmy dobry wynik, a do tego doszła zagrywka Jakuba Jarosza (12:8). Bełchatowianie zaczęli odrabiać straty po wygranym challenge'u, jednak wciąż prowadził GKS grający swoją dobrą siatkówkę i dokładający sporo widowiskowych obron. Zrobiło się mniej bezpiecznie po zagraniu Atanasijevicia na 17:16, ale udało się częściowo oddalić zagrożenie na najważniejsze akcje seta. Byliśmy bardzo blisko dobrego otwarcia meczu po błędzie rywali przy siatce (23:19), a dzieła dopełnił o dotknięcie siatki po stronie PGE Skry, które dało nam wynik 25:21.
Drugiego seta z powodów zdrowotnych nie rozpoczął w szóstce Marcin Kania, którego zastąpił Jakub Lewandowski. Tym razem lepiej zaczęli goście (1:4), częstując nas solidnymi uderzeniami ze skrzydeł. Nieco dogoniliśmy rywali, wykazując się obronami tuż znad parkietu, jednak po bloku na Jaroszu dającym PGE Skrze wynik 8:4 konieczna była przerwa w grze. Skra poprawiła swoją skuteczność z lewej strony siatki, do tego coraz częściej podbijali nasze ataki i w ten sposób zbudowali solidną przewagę. Nie stwarzaliśmy w tym secie dużej presji zagrywką (10:15), do tego pożądanego efektu nie dała podwójna zmiana w połowie seta. Bełchatowski zespół korzystał z naszej mniejszej dokładności i parł do wyrównania wyniku. Nieco opóźniliśmy zwycięski pochód przeciwnika dzięki punktom Quirogi i sprytowi Ma'a na rozegraniu, ostatecznie zaważyły dwie skuteczne próby Ebadipoura (19:25).
Początek trzeciej partii to niezły start GieKSy i równie mocne odpowiedzi PGE Skry w bloku i polu zagrywki (3:3). Obie ekipy wyraźnie czekały na serię błędów rywala po przełamaniu jego obrony, co ostatecznie wyszło PGE Skrze przy zagrywce Atanasijevicia. Kolejne bloki rywali i autowe ataki GieKSy sprawiły, że na tablicy pojawił się niekorzystny wynik 8:12, ale ekipa trenera Słabego nie zwieszała głów i była w stanie odpowiadać w dobrym stylu, czego efektem był punkty atakiem i blokiem Jarosza. Przewaga bełchatowian wrosła do pięciu oczek po bloku Mateusza Bieńka, do tego wyraźnie utraciliśmy skuteczność w akcji po przyjęciu, przez co trudno było o przełamanie serii oponentów, nawet po obiecującym wejściu w mecz Tomasa Rousseaux. Odrobiliśmy część strat z Piotrem Hainem na zagrywce (16:20), jednak i tym razem finisz należał do faworytów. PGE Skra wygrała trzecią partię do 21, nie pozwalając nam na wiele w obronie.
Pozostała nam walka o piątego seta. Bełchatowski zespół jej nie ułatwiał, świetnie broniąc nasze ataki, ale pozostawaliśmy w grze (3:4). Sporo energii do działania dodał nam as Micaha Ma'a, a do tego ważne punkty dołożył Jarosz, co oznaczało, że GKS mógł mieć nadzieje na przedłużenie gry. Znów konieczne były przerwy dla GieKSy, tym razem po bloku na Rousseaux, który dał Skrze prowadzenie 10:8. Impuls do odmiany dali skrzydłowi naszego Klubu, a na boisku trwała wymiana siatkarskich ciosów aż do akcji Milada Ebadipoura i wyniku 16:13 dla przyjezdnych, korzystających z naszych potknięć. PGE Skra pragnęła wykorzystać wypracowaną przewagę do dokończenia spotkania na swoją korzyść, ale blok Haina i as Jarosza pokazały, że nie zamierzaliśmy jej tego ułatwiać. Byliśmy blisko wyrównania (18:19), ale wtedy rywal wrzucił wyższy bieg w ofensywie i to zadecydowało o losach meczu. Ostatni punkt padł po asie Dicka Kooya.
MVP: Grzegorz Łomacz (PGE Skra)