piątek, 17 grudnia 2021 20:30, Bełchatów
12. kolejka PlusLiga

PGE Skra Bełchatów Skra
3
:
1
( 25:22, 19:25, 25:20, 25:16 )

GKS Katowice GKS
Składy
PGE Skra Bełchatów: Atanasijević, Bieniek, Taht, Łomacz, Kłos, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Schulz, Sawicki, Mitić, Kooy (libero), Adamczyk.
GKS Katowice: Kania, Quiroga, Ma'a, Jarosz, Hain, Rousseaux, Mariański (libero) oraz Domagała, Nowosielski.
Przebieg spotkania
W ostatnim ligowym meczu 2021 roku mierzyliśmy się na wyjeździe z PGE Skrą Bełchatów. W składzie meczowym zabrakło dochodzącego do pełni zdrowia Jakuba Szymańskiego, poza tym gotowi do gry byli wszyscy zawodnicy GieKSy.
W pierwszych akcjach meczu gospodarze punktowali po naszych autowych próbach w ataku (8:5), co pozwoliło im zbudować pierwszą przewagę w meczu. Prowadziliśmy dobrą walkę z wyróżniająca się obroną, co pomagało nam przez dłuższy czas utrzymać kontakt z rywalem (9:7). Trener Grzegorz Słaby po raz pierwszy zareagował przerwą na żądanie po niewykorzystanej kontrze na 12:8 dla bełchatowian. Sygnał do odrabiania strat dał zagrywką Gonzalo Quiroga, dzięki któremu wyrównaliśmy wynik i to Slobodan Kovac musiał wzywać swoich graczy do siebie. Do zorganizowanej gry w obronie dołożyliśmy szczelny blok na lewym skrzydle, co sprawiło, że set nabrał rumieńców (16:16) i trudno było przewidzieć, kto okaże się w nim lepszy. Goręcej zrobiło się po bloku na Quirodze, po którym rywal prowadził dwoma punktami w newralgicznym momencie partii. Walczyliśmy do końca o odmianę rezultatu, ale ostatecznie nasz serwis w siatkę zakończył tę część meczu wynikiem 25:22 dla Skry.
Gospodarze zaczęli drugiego seta ze sporym animuszem i dobrze działającym blokiem, na co my odpowiadaliśmy w podobny sposób (5:4). Świetny fragment gry we wszystkich elementach notował Quiroga, co pozwoliło nam na utrzymanie wyniku okołoremisowego, a następnie objęcie prowadzenia po naszym potrójnym bloku. Dobry serwis zmuszał bełchatowski zespół do błędów, a trenera Kovaca do korzystania z przerw (10:13). GKS trzymał prowadzenie, a Gonzalo Quiroga dokładał kolejne ważne punkty. Po kontrataku wykończonym przez Rousseaux prowadziliśmy już 20:13! Miejscowi podjęli wysiłki, żeby odrobić straty, ale było już za późno. Po dwóch udanych próbach w ataku Jakuba Jarosza zasłużenie dokończyliśmy partię na swoją korzyść (19:25)!
Spotkanie zyskało dodatkową energię, a obie ekipy prowadziły wyrównany bój, korzystając ze swoich największych atutów w tym meczu. Co najważniejsze dla GKS-u, swój rytm złapał Jakub Jarosz, za sprawą którego remisowaliśmy 8:8. Chwilę później Quiroga zatrzymał Atanasijevicia (8:11) i znów wiedliśmy prym w partii. Mogliśmy powiększyć prowadzenie, jednak błąd Ma'a i as Roberta Tahta (12:13) zastopował realizację tego planu. Musieliśmy dać odpór rosnącemu w silę Ebadipourowi i dobrej defensywie gospodarzy (16:15). Trzymaliśmy wynik aż do trudnego serwisu Bieńka i punktu z drugiej piłki Ebadipoura, który sprawił, że to PGE Skra była w lepszej sytuacji przed finiszem partii. Ostatecznie nie przeciwstawiliśmy naszych najlepszych zagrań serwisowi i blokowi Skry, co sprawiło, że przegraliśmy partię 20:25.
Czwartą partię lepiej zaczęli miejscowi (3:1), w szeregach których dobrze wprowadził się grający od trzeciego seta atakujący Schulz. Nie pozostawaliśmy bez szans, jako że działał nasz blok i wróciliśmy do pewnej gry w obronie, ale z drugiej strony mnożyły się błędy w ofensywie. Trener Słaby musiał reagować po ataku Jarosza w sieć i bloku na Piotrze Hainie (9:4). Sytuacja była tak trudna, że na parkiet weszli Domagała i Nowosielski, ale przewaga faworytów rosła i nasza sytuacja stała się nie do pozazdroszczenia. Choć przewaga rywala wynosiła aż 10 punktów, staraliśmy się o powrót do lepszej gry. Było to jednak trudne przy mocno rozpędzonym i pewnym siebie oponencie. Ostatecznie set zakończył się wynikiem 25:16, a cały mecz 3:1 dla Skry.
MVP: Mateusz Bieniek (PGE Skra)