sobota, 27 lutego 2021 14:45, Katowice
25. kolejka PlusLiga

GKS Katowice GKS
3
:
1
( 25:20, 25:22, 22:25, 25:21 )

Indykpol AZS Olsztyn Olsztyn
Składy
GKS Katowice: Kwasowski, Musiał, Nowakowski, Buchowski, Firlej, Zniszczoł, Watten (libero) oraz Kohut, Szymański.
Indykpol AZS Olsztyn: Schulz, Teriomenko, Andringa, Żaliński, Stępień, Poręba, Gruszczyński (libero) oraz Wolański, Kapica, Concepcion, Schott, Ciunajtis (libero).
Przebieg spotkania
Przedostatnie spotkanie rundy zasadniczej PlusLigi było dla GKS-u bardzo ważne z racji walki o play-off i zachowania szans na pierwszą ósemkę tabeli. Rywal, Indykpol AZS Olsztyn, wyprzedzał nasza drużynę o 2 punkty i tylko wygrana pozwalała podopiecznych Grzegorza Słabego myśleć o historycznym osiągnięciu. W pierwszym meczu rozgrywanym w Olsztynie GKS przegrał 1:3, dlatego tym większa była motywacja katowiczan. Niestety, z powodu nagłego urazu z meczowej szóstki wypadł w ostatniej chwili Jakub Jarosz, którego na prawym skrzydle zastąpił Wiktor Musiał.
Atakujący zaczął udział w spotkaniu od asa serwisowego, a pewny siebie GKS od prowadzenia 7:1 i zmuszenia Daniela Castellaniego do wykorzystania dwóch przerw w krótkim czasie. Nie tylko korzystaliśmy z błędów rywala, ale też dokładaliśmy sporo mocną i precyzyjną zagrywką. Należy też wyróżnić obrony GieKSy, która wyciągała bardzo wymagające uderzenia (12:5). Olsztynianie, coraz bardziej bezradni, ratowali się podwójną zmianą, co wraz z zagrywką Żalińskiego dało efekt w postaci krótkiej serii punktów dla przyjezdnych i czasu wziętego przez trenera Grzegorza Słabego. Nasza ekipa trzymała przez dłuższy czas bezpieczny dystans pięciu punktów, ale zmniejszył się on po raz kolejny po zagrywkach Żalińskiego (22:19). Sytuację uspokoiły kolejny as Musiała i blok-aut Buchowskiego.
Drugi seta zaczął się już bardziej wyrównanie, a obie drużyny kąsały się wzajemnie akcjami swoich przyjmujących. Goście objęli prowadzenie po bloku na Kwasowskim, ale byliśmy w stanie odpowiedzieć na to dwoma pewnymi uderzeniami Wiktora Musiała. Znacząco wydłużyły się wymiany, ale GKS był w stanie je wygrywać cierpliwością i dobrą organizacją gry. Do tego Kwasowski i Zniszczoł dołożyli punkty zagrywką (12:9). Wydawało się, że spokojnie utrzymamy przewagę, ale odebrały ją nam dwie zagrywki Robberta Andringi (15:16) i to GKS musiał gonić wynik. Ozdobą seta była akcja na 17:17, okraszona serią obron z gatunku niemal niemożliwych do wykonania, zakończona atakiem Schulza w antenkę. Od tamtego momentu temperatura wydarzeń na parkiecie znacząco wzrosła, podobnie jak liczba obron i wybloków obu zespołów. O wyniku seta zadecydowały trzy ostatnie akcje: atak Kwasowskiego, obicie piłki o blok przez Musiała i niepewny atak Andringi w siatkę (25:22).
W trzecią partię weszliśmy mocno, bo od potrójnego bloku na Kapicy, jednak goście wyszli na prowadzenie sprytu wprowadzonego na parkiet Rubena Schotta i dwóch asów Żalińskiego. Znów trzeba było wykazać się w obronie i to nam się wielokrotnie udawało, do tego pewną rękę w ataku miał Musiał. Przyjezdni, u których doszło do sporych zmian w szóstce, starali się wrócić do gry mocną zagrywką (7:9), ponadto dobrze w mecz wprowadził się kubański środkowy Concepcion. Prowadzenie Indykpolu AZS urosło do czterech „oczek” (12:16), co nie osłabiało morale walczącej do końca GieKSy. Wiktor Musiał dawał raz po raz sygnał do kontrofensywy, ale tym razem lepsi w kluczowych piłkach okazali się goście. Ostatnią piłkę seta skończył skuteczny Remigiusz Kapica (22:25).
Należało znaleźć sposób na rozpędzonych rywalki, by nie dopuścić do piątego seta. Trener Słaby interweniował czasem już przy stanie 6:3 dla rywali po punktowej zagrywce Mateusza Poręby, widząc, że drużyna została wytrącona z rytmu. GieKSa zaczęła się wyraźnie odradzać po wejściu Emanuela Kohuta (7:8), wróciły długie akcje pełne obron i skuteczne bloki. Jednak wciąż było daleko do przełamania zespołu przyjezdnego, tym bardziej, że GKS-owi zdarzały się proste błędy. Po asie Musiała przypuściliśmy kolejny szturm, który zakończył się remisem 15:15 po wygranej wideoweryfikacji, a na wyżyny wspinał się w ofensywie Kwasowski. To dzięki niemu zbliżyliśmy się do upragnionej wygranej; potem Kohut dołożył ważne punkty, Musiał zaszalał na zagrywce i trzy punkty stały się faktem!
MVP: Wiktor Musiał (GKS)