środa, 22 stycznia 2020 18:30, Ergo Arena, Gdańsk, Plac Dwóch Miast 1
16. kolejka PlusLiga

Trefl Gdańsk Trefl
2
:
3
( 24:26, 21:25, 25:22, 25:19, 19:21 )

GKS Katowice GKS
Składy
Trefl Gdańsk: Janusz, Schott, Grzyb, Filipiak, Jakubiszak, Crer, Olenderek (libero) oraz Sasak, Janikowski, Mordyl
GKS Katowice: Firlej, Szymura, Nowakowski, Musiał, Kwasowski, Zniszczoł, Watten (libero) oraz Szymański, Buchowski, Kohut, Gregorowicz (libero)
Przebieg spotkania
Jako że przed spotkaniem w Gdańsku piąty w tabeli PlusLigi Trefl i dziesiąty GKS dzieliły zaledwie trzy punkty, nikomu nie trzeba było powtarzać, jak ważne dla obu klubów było starcie 16. kolejki siatkarskiej ekstraklasy. GieKSa przystępowała do meczu z jasnym zadaniem zatarcia złego wrażenia po porażce 0:3 z PGE Skrą Bełchatów i bez chorego Macieja Fijałka oraz Kamila Drzazgi w składzie. Gdańszczanie nie mogli za to liczyć na wsparcie kontuzjowanego Pawła Halaby i Łukasza Kozuba.
W wyjściowej szóstce GieKSy pojawił się atakujący Wiktor Musiał, który zastąpił wciąż dochodzącego do pełni zdrowia Jakuba Jarosza. Przyjezdni zaczęli spotkanie od dobrej zagrywki i celnych zagrań Kamila Kwasowskiego (3:5), ale wynik wyrównał się po bloku Crera na naszym przyjmującym. Zapędy naszej ekipy próbował stopować Bartosz Filipiak, ale skuteczność w kontratakach pozwoliła nam na kontrolowanie seta (13:15). Po kolejnym bloku Trefla Dariusz Daszkiewicz poprosił o czas, po którym rozgorzała twarda walka o każdy punkt. Wiktor Musiał dwoił się i troił w ataku, ale ostatecznie do rozstrzygnięcia seta była potrzebna gra na przewagi. Niezbyt długa, bo po kontrze rywali w siatkę to GKS lepiej zaczął spotkanie (24:26).
Gospodarze zwarli szyki i zaczęli kolejną partię od dobrych zagrań, ale napotkali na opór ze strony bardzo dobrze dysponowanego Kwasowskiego i Jana Firleja, który chętnie korzystał ze swojego porozumienia ze środkowymi (7:8). Do tego mieliśmy nosa do wideoweryfikacji, po jednej z nich prowadziliśmy 14:11 za sprawą uznanego asa serwisowego Jana Nowakowskiego. Przez jakiś czas utrzymywaliśmy bezpieczne prowadzenie i dopiero trzy nieudane akcje z rzedu zmusiły trenera Daszkiewicza do przerwania gry. Korekty przyniosły skutek w postaci udanej końcówki partii wygranej do 21 po kiwce Firleja i ataku Kwasowskiego z drugiej linii.
Rywale rozgrywali partię o pozostanie przy życiu w meczu, dlatego ich wyjątkowe zaangażowanie w pierwszych akcjach trzeciego seta nie mogło dziwić (5:3). Zdołaliśmy odrobić straty, jednak po bloku na Kwasowskim i minimalnie autowym ataku Zniszczoła gdańszczanie prowadzili 11:7 i byli w lepszej sytuacji. Udane interwencje obu ekip w obronie wydłużały wymiany i sprawiały, że na mecz patrzyło się z ogromną ciekawością. Po wykończeniu przechodzącej piłki GKS tracił do oponentów tylko punkt (15:16), ale chwilę później Trefl wykorzystał nasze potknięcia. Wybroniliśmy jedną piłkę setową, ale blok Pablo Crera przedłużył spotkanie (25:22).
GKS szukał sposobu na powrót do dominowania na boisku, a gospodarze w czwartej partii po asie Mateusza Janikowskiego prowadzili 7:5 i starali się utrzymać dystans punktowy do GieKSy. Przyjezdni nie obniżali poziomu gry, ale widać było, że gracze z Gdańska złapali właściwy rytm i trudno będzie ich z niego wybić. Buchowski zmienił Szymurę, by przeciwdziałać problemom ze skończeniem akcji, ale pewni na skrzydłach i w polu serwisowym gospodarze trzymali nas na cztery punkty dystansu (16:12). Choć wszystko wskazywało na piątego seta, nasz zespół starał się przetrwać trudniejsze chwile i wrócić do kontaktu z rywalem. Skończyło się na naszych nieudanych serwisach, pewnym ataku Filipiaka i bloku na Musiale, który doprowadziły do dziesiątego tie-breaka GieKSy w sezonie.
Reakcja siatkarzy Dariusza Daszkiewicza na niekorzystny przebieg dwóch ostatnich partii była błyskawiczna. Po świetnej obronie Firleja i ataku Musiała prowadziliśmy 4:1 i odzyskaliśmy pewność w działaniu. Tuż przed zmianą stron odezwały się problemy ze skończeniem akcji w ataku i Trefl zmniejszył straty do punktu (6:7), ale dzięki Szymurze byliśmy w stanie utrzymać dobry kurs. Stało się jasne, że najważniejsze akcje spotkania będą nerwowe i o wyniku zadecyduje chłodna głowa. As serwisowy Filipiaka (11:10) odebrał nam prowadzenie i zmusił trenera Daszkiewicza do działania. Kibice w Ergo Arenie na stojąco oglądali kluczowe wymiany meczu, a system challenge niemal co chwila rozstrzygał czyjeś wątpliwości. Po punktach Szymury i Crera znów grano na przewagi. Gdańszczanie mieli pięć piłek meczowych, ale to my cieszyliśmy się z dwóch punktów po akcji Szymury i asie Kwasowskiego!
MVP: Jan Firlej