środa, 29 stycznia 2020 20:30, Hala im. Strzelczyka, Rzeszów, Podpromie 10

14. kolejka PlusLiga

Asseco Resovia Rzeszów

Asseco Resovia Rzeszów Resovia

1

:

3

( 25:22, 20:25, 20:25, 19:25 )

GKS Katowice

GKS Katowice GKS

 

 

 

 

Składy

Asseco Resovia Rzeszów: Kosok, Lemański, Shoji, Bartman, Buszek, Marechal, Perry (libero) oraz Schulz, Komenda, Hoag, Rousseuax.

GKS Katowice: Firlej, Musiał, Kwasowski, Buchowski, Zniszczoł, Nowakowski, Watten (libero) oraz Kohut, Fijałek.

Przebieg spotkania

Jak się okazało przed meczem w Rzeszowie, problemy zdrowotne nie ominęły także GieKSy. W składzie na spotkanie rozgrywane na Podpromiu zabrakło nie tylko Kamila Drzazgi, ale także Jakuba Szymańskiego (uraz barku), Jakuba Jarosza (kontuzja pleców) i Rafała Szymury (problemy z kolanem). Mimo problemów celem był jak najlepszy występ w starciu przeciwko drużynie, którą pokonaliśmy 3:2 w pierwszym spotkaniu obecnego sezonu.

Już pierwsze akcje spotkania pokazały, że GKS-owi zostaną postawione trudne warunki. Trener Daszkiewicz skorzystał z pierwszego czasu przy wyniku 6:4 dla rywali, po przegraniu czterech wymian z rzędu. Rywal korzystał z dobrej gry w bloku oraz naszych autowych ataków i serwisów (15:11), ale dzięki wysiłkom Wiktora Musiała i linii przyjęcia utrzymywaliśmy się w grze o lepszy wynik. Po serii naszych dobrych wyborów w kontrze i niecelnym uderzeniu Bartmana rywal prowadził jedynie 18:17 i pojawiła się szansa na przełamanie. Ostatecznie dwa błędy w końcówce seta zadecydowały o tym, że Asseco Resovia wyszła na prowadzenie w meczu (25:22), a seta zakończył pewnym uderzenie po bloku Rafał Buszek.

Gdy GKS poprawił grę w defensywie i dołożył do tego czujność na siatce, jego gra w drugim secie stała się zdecydowanie bardziej płynna (6:8). Przez dłuższy czas utrzymywaliśmy dwa „oczka” przewagi, korzystając ze słabszej zagrywki gospodarzy, ale musieliśmy mieć się na baczności, gdyż Resovia pilnowała szyków w obronie i była mocno skoncentrowana na odmianie wyniku. Po dwóch nieudanych akcjach Schulza było już 21:17 dla GieKSy i blisko było wyrównania. Słowo stało się ciałem po ataku Musiała po prostej i bloku Jana Nowakowskiego (20:25)

Wygrana ożywiła naszą ekipę, która zaczęła spisywać się coraz śmielej w ataku (2:6), co przekładało się na przebieg seta numer trzy. Sytuacja zaczęła się zmieniać w momencie, gdy rzeszowianie wrócili do wygrywania dłuższych wymian, a nasi siatkarze stracili skuteczność zagrywki (13:14), ale wtedy w sukurs przyszły dwie kapitalne zagrywki Musiała. Od tego momentu przewaga gości była bezdyskusyjna i objawiła się w wygraniu partii do 20 po precyzyjnym ataku Zniszczoła i blok-aucie Buchowskiego po dłuższej, cierpliwie wygranej wymianie.

Po zapewnieniu sobie punktu pozostało pójść za ciosem, i dokładnie to zrobił Kamil Kwasowski z resztą drużyny na starcie czwartego seta (1:4). Gospodarze zaczęli odpowiadać pięknym za nadobne po dwóch punktach z piłek przechodzących, ale to nie zdołało nas wytrącić z właściwego rytmu gry i precyzji w zagraniach. Do czasu, gdy do tej pory pewnemu GKS-owi zdarzył się moment zahamowania, a Nicolas Marechal zaserwował asa (14:15). Po raz kolejny z pomocą przyszła rezolutna gra Firleja i cierpliwość drużyny w punktowaniu oraz konstruowaniu akcji. Serie świetnych podbić piłki sprawiła, że wymarzone trzy punkty były szalenie blisko (17:22). Ostatecznie po autowym serwisie Komendy mogliśmy świętować zasłużoną wygraną.

MVP: Wiktor Musiał