środa, 27 listopada 2019 18:00, Szopienice
Frekwencja: 500
7. kolejka PlusLiga

GKS Katowice GKS
3
:
1
( 25:21, 23:25, 25:22, 27:25 )

MKS Będzin MKS Będzin
Składy
GKS Katowice: Jarosz, Nowakowski, Szymański, Zniszczoł, Firlej, Szymura, Watten (libero) oraz Kwasowski, Fijałek, Buchowski.
MKS Będzin: Dryja, Pająk, Fayazi, Ratajczak, Superlak, Fornal, Potera (libero) oraz Buczek, Faryna, Sossenheimer, Gunia.
Przebieg spotkania
Dla MKS-u Będzin był to mecz o przysłowiowe sześć punktów z racji ostatniej pozycji zajmowanej w tabeli PlusLigi, a dla GieKSy – duża szansa na upragnione zwycięstwo za trzy punkty. Nic dziwnego, że mobilizacja po obu stronach siatki na środowe spotkanie była ogromna.
W wyjściowym składzie drużyny Dariusza Daszkiewicza wyszedł młody przyjmujący Jakub Szymański, jeden z bohaterów zwycięstwa nad BKS-em Visła Bydgoszcz. To właśnie po jego asie serwisowym GKS zaczął przejmować kontrolę nad startem meczu (4:2), ale już po kilku dłuższych wymianach i seriach obron było widać, że nie można się spodziewać łatwego zdominowania boiska. Konsekwentna gra bez przestojów pozwoliła nam na prowadzenie 14:10 po pojedynczym bloku Jakuba Jarosza, do tego po mądrze rozegranej akcji i kiwce Jana Firleja wynik był coraz korzystniejszy. Musieliśmy mieć się na baczności po skrócie z zagrywki zagranym przez Rafała Farynę (21:18), ale ostatecznie nic nie przeszkodziło nam w dobrym otwarciu rywalizacji.
Drugi set był bardziej udany dla gości, którzy dzięki punktom Puryi Fayaziego i dwóm asom serwisowym Pająka prowadzili 6:3. Dariusz Daszkiewicz przeprowadzał zmiany, ale wobec niedokładności naszej drużyny i odpowiedzi MKS-u nie zdawały się one na wiele (4:11). Po drugiej przerwie na żądanie GKS zaczął naprawiać wynik i po asie Jarosza było tylko 12:10 dla oponentów, co mocno pobudziło pełnych determinacji katowiczan do działania. Chwilę potem po bloku Miłosza Zniszczoła i autowym ataku Faryny na tablicy wyników widniał remis po 14! Klub z Będzina nie zamierzał ustępować i zdobył trzy punkty przewagi (18:21), korzystając z naszego gorszego dogrania do siatki. GKS walczył do końca o uratowanie seta i był blisko powodzenia, ale dwie dobre akcje będzinian w odpowiednim czasie sprawiły, że doszło do wyrównania.
W dalszej części meczu, dość zachowawczej i granej równo, ale zarazem efektownej, długo nie mogło dość do przełamania jednej lub drugiej strony boju. Dopiero po dwóch nieprzyjemnych serwisach Dryi musieliśmy salwować się przerwą na żądanie (13:15). Dzięki skuteczności Jarosza i Szymury sytuacja została częściowo opanowana, a po dobrej zagrywce Firleja zdobiliśmy dwupunktowe prowadzenie (20:18). Wydawało się, że mamy otwartą drogę do zwycięstwa w partii, ale po raz kolejny swoim serwisem dał się nam we znaki nowy rozgrywający będzinian, przez co ostatnie wymiany były wyjątkowo nerwowe. Na szczęścia fortuna sprzyjała GieKSie: Jakub Jarosz zrobił swoje na prawym skrzydle, a Jan Nowakowski dopełnił szczęścia blokiem.
Seria trwała dalej, bo po świetnych zagrywkach Jakuba Szymańskiego zaczęliśmy czwartego seta od wyniku 4:0. Świetny start pozwolił GKS-owi rozpędzić się w innych elementach gry, z tym że będzinianie skutecznie czyhali na każde nasze potknięcie i dopięli swego po dwóch punktach z rzędu blokiem (9:9). Tym razem to katowicki zespół musiał gonić wynik i szukać okazji do zrobienia serii, dlatego korzystał, ile mógł z pierwszego tempa i mocnej zagrywki. MKS oparł się na sile Rafała Faryny (20:20) i dopiero po pojedynczym bloku Firleja mogliśmy poczuć się nieco pewniej przed finiszem seta. Gdy po słabym przyjęciu przeciwnicy zastopowali Buchowskiego, trzeba było zewrzeć szyki (23:23) i wykazać się w wojnie nerwów. W niej najlepiej zachował się Adrian Buchowski, autor dwóch ostatnich punktów!
MVP: Jakub Jarosz.