środa, 30 października 2019 18:00, Hala Energia, Bełchatów, Dąbrowskiego 11
2. kolejka PlusLiga

PGE Skra Bełchatów Skra
3
:
2
( 19:25, 26:24, 22:25, 25:19, 16:14 )

GKS Katowice GKS
Składy
PGE Skra Bełchatów: Kochanowski, Wlazły, Ebadipour, Szalpuk, Kłos, Łomacz, Piechocki (libero) oraz Petković, Droszyński, Katić.
GKS Katowice: Firlej, Jarosz, Zniszczoł, Nowakowski, Buchowski, Szymura, Watten (libero) oraz Drzazga, Fijałek, Musiał.
Przebieg spotkania
Dla PGE Skry Bełchatów był to pierwszy mecz we własnej hali w nowym sezonie i okazja do pokazania się z dobrej strony przed własną publicznością, a dla GieKSy szansa na zaprezentowanie kolejny gra dobrej, efektownej gry przeciwko wyraźnemu faworytowi. Początek spotkania był dość równy, a najefektowniej na parkiecie prezentował się reprezentant Polski Artur Szalpuk (9:9). GieKSa potrafiła wyjść na dwupunktowe prowadzenie, korzystając z gorszego przyjęcia po stronie rywali. Mało tego, dzieki skutecznym akcjom Jakuba Jarosza i blokach na skrzydłowych Skry w decydujących momentach seta GKS powiększył prowadzenie i zdominował faworytów. Co warte podkreślenia, garcze Skry w tej partii ani razu nie zdobyli punktu blokiem. Ostatni punkt padł dzieki dobrej decyzji Dariusza Daszkiewicza o wideoweryfikacji i sprawdzeniu celności uderzenia Milada Ebadipoura. Okazało się, że Irańczyk trafił w aut i to dało naszemu klubowi upragniony 25. punkt.
Zespół z Bełchatowa wzmocnił siłę ataku ze środka, skuteczniej atakował w kontrach i to sprawiło, że odzyskał prowadzenie w kolejnej części meczu (8:7). Mimo to wynik wciąż był na styku, bo bezkompromisowy styl rozegrania Firleja dawał naszej ekipie sporo polotu i pomysłów na kończenie akcji. W połowie seta skutecznością w bloku i czujnością na boisku wykazał się Szymura, dzięki któremu wyszliśmy na prowadzenie 17:16. Wydawało się, że katowiczanie łapią wiatr w żagle, ale po dwóch niewymuszonych błędach był remis po 19 i należało reagować przerwą na żądanie. Było jasne, że kibiców czeka oglądanie emocjonującej walki o każdy punkt. Ostatecznie o wyniku zadecydowała dokładność w najważniejszych akcjach partii. GieKSa doprowadziła do walki na przewagi, ale kamery challengu udowodniły, że Jan Nowakowski pomylił się w akcji ze środka (26:24).
Nasi zawodnicy wyciągnęli wnioski z przegranej części meczu, co pokazała dobra dyspozycja w pierwszych akcjach trzeciego seta. Po bloku na Milanie Katiciu prowadziliśmy 10:8, jednak chwilę później Artur Szalpuk z bardzo dużą pomocą Mariusza Wlazłego odebrali nam przewagę punktową. Cierpliwość pozwoliła podopiecznym Dariusza Daszkiewicza na wyczekanie słabszego momentu rywala i prowadzenie 16:15 po bloku na Wlazłym. Dzieki konsekwencji katowicki zespół wytrwale punktował i doprowadził do bardzo korzystnego rezultatu 22:20, ktorego do końca nie wypuścił z rąk. Zagrywka GKS-u trafiła idealnie w pole między Piechockim i Szalpukiem, co dało nam pierwszy punkt wywieziony z Bełchatowa w historii naszych występów w PlusLidze. Napomnienia nie pomogły, bo drużyna Michała Mieszko Gogola rozpędziła się na tyle, by GKS nie stanowił dla niej w decydującym secie większego zagrożenia.
Miejscowi nie pozwolili GKS-owi na przyjemnie wspominanie wygranego seta i po zmianie stron zaczęli od zasłużonego prowadzenia 6:3. Goście wyraźnie stracili impet, a PGE Skra coraz lepiej odczytywała ich zamiary w ataku, co przekładało się na rosnący dystans punktowy do faworyta (12:5). Na szczęście dla GieKSy serią świetnych zagrywek popisał się Wiktor Musiał, a pobudzona drużyna kontynuowała serię i zmniejszyła straty do zaledwie jednego punktu. Ten zryw nie dał jednak spodziewanego zwrotu akcji, gdyż PGE Skra nie pozwalała sobie później na zmarnowane kontry, zaś GKS-owi wyraźnie brakowało szczęścia i dokładności w dłuższych wymianach. Ostatecznie po ataku Szalpuka z drugiej linii wiadomo było, że rozegrany zostanie tie-break. Trener katowiczan musiał reagować czasem przy szybko uzyskanym i zasłużonym prowadzeniu 5:2 gospodarzy, ale przez dłuższy czas rozpędzeni rywale grali o klasę lepiej od GieKSy. Ale tylko do momentu asa serwisowego Szymury, który poderwał zespół do jeszcze jednego, skutecznego zrywu, który dał nam remis po 11! Dzięki temu doprowadziliśmy po raz kolejny do gry na przewagi, którą ostatecznie wygrali bełchatowianie po atomowym ataku Mariusza Wlazłego.
MVP: Mariusz Wlazły (PGE Skra)