piątek, 08 listopada 2019 20:30, Hala Urania, Olsztyn, Piłsudskiego 44

4. kolejka PlusLiga

Indykpol AZS Olsztyn

Indykpol AZS Olsztyn Olsztyn

3

:

2

( 25:20, 25:22, 18:25, 20:25, 15:9 )

GKS Katowice

GKS Katowice GKS

 

 

 

 

Składy

Indykpol AZS Olsztyn: Woicki, Mousavi, Andringa, Żaliński, Poręba, Hadrava, Żurek (libero) oraz Sokołowski, Kowalski, Kapica, Mika.

GKS Katowice: Nowakowski, Zniszczoł, Firlej, Jarosz, Buchowski, Szymura, Watten (libero) oraz Fijałek, Musiał, Kwasowski, Kohut.

Przebieg spotkania

Kolejne ligowe wyzwanie GieKSy odbyło się w Olsztynie. W składzie naszej ekipy na ten mecz przez niedyspozycję dnia zabrakło Kamila Drzazgi, natomiast Jakub Jarosz wystąpił z kirem na piersi w hołdzie zmarłemu niedawno dziadkowi Zbigniewowi. Meczowi towarzyszyła wyjątkowa, patriotyczna oprawa związana z obchodami Święta Niepodległości: odśpiewano uroczyście dwie zwrotki hymnu państwowego, do tego kibice wyposażeni w biało-czerwoną kartoniadę utworzyli na trybunach gigantyczną flagę naszego kraju.

Trener Daszkiewicz reagował przerwą na żądanie już przy stanie 4:1 dla przeciwnika w pierwszym secie, wymagając od swoich graczy więcej energii na boisku. Tej jednak wciąż brakowało, co przekladało sie na rosnące prowadzenie olsztynian, u których o punkty dbali Hadrava i Żaliński. Dzięki trafionej podwójnej zmianie w połowie seta GKS utrzymywał stały dystans punktowy do rywala i dzięki dobrej grze blokiem wciąż mógł liczyć na moment przełamania (20:17). Jednak w tej partii punktowy blok i skuteczna kontra po obronie byly domeną gospodarzy, ktorzy zasłużenie wygrali inauguracyjnego seta do 20. Nasz zespół wszedł w kolejna partię zdecydowanie lepiej, co pokazały choćby akcje Adriana Buchowskiego, jednak nasze błędy przy siatce i nieustająco skuteczne obrony AZS-u sprawiły, że akademicy z Olsztyna wypracowali cenne trzy punkty przewagi.

Nadzieja wróciła po bloku Szymury na Hadravie (13:12), jednak kilka akcji później miejscowy zespół odzyskał inicjatywę, korzystając po raz kolejny w pojedynczych błędów GKS-u i pewnej ręki Hadravy. Dzięki punktowej zagrywce Miłosza Zniszczoła i dwóch świetnych reakcjach w obronie dających okazje do kontry odrobiliśmy część strat (18:17) i regularnie "doskakiwaliśmy" do przeciwników, by ostatecznie polec w walce o drugiego seta. Kluczowa okazała się pomyłka Kwasowskiego w uderzeniu po ciasnym skosie i kończący partię blok-aut niezmordowanego Jana Hadravy. GKS nie zamierzal wywieszać białej flagi, czego dowodem było prowadzenie 7:4 na początku trzeciej części meczu. Sporo dobrego zrobił Emanuel Kohut, który rozpoczął tę partię w wyjściowym składzie, do tego wyraźnie poprawiła się nasza zagrywka i gra blokiem. Po serii trzech punktów za sprawą dobrze postawionej "ściany" GKS wysforował się na siedmiopunktowe prowadzenie, co dało mu sporo pewności siebie i fantazji w poczynaniach. Przeciwnicy odpowiedzieli efektywną podwójną zmianą Kapica-Kowalski (14:19), ale nasz zespół nie pozwolił sobie na wydarcie wypracowanej przewagi. Atak Rafał Szymury z drugiej linii (18:25) sprawił, że katowiczanie byli wciąż w grze. Po bloku jedną ręką Buchowskiego (11:9) była iskierka nadziei na odmianę losów seta, ale seria bloków graczy z Olsztyna rozwiała nadzieje.

Spotkanie nabralo rumieńców: akademicy znad Kortowa szybko wyrównali stan gry po świetnym otwarciu seta przez siatkarzy Dariusza Daszkiewicza (3:3), ale po asie Kamila Kwasowskiego odzyskaliśmy inicjatywę i nadawaliśmy tonu wydarzeniom na parkiecie. Wydawało się, że tak będzie przez długi czas, ale olsztyński AZS przetrwał serię punktów Kwasowskiego i Szymury, popracował serwisem i po bloku Andringi na Jaroszu remisował 16:16. Ten stan rzeczy nie trwał długo, po dwóch autowych atakach Hadravy było blisko doprowadzenia do czwartego tie-breaka w sezonie (17:20). Słowo stało się ciałem dzieki przytomności i refleksowi GieKSy w wymianach, a jednym z bohaterów kluczowej części seta był Kamil Kwasowski.

W ostatniej części spotkania obie drużyny wystawiły na siebie swoje najlepsze działa i dopiero as Andringi na Kwasowski dał gospodarzom wyraźniejsze prowadzenie (7:4) oraz potwierdzenie lepszej gry. Miłosz Zniszczoł podrywał drużynę do dalszej walki, ale rywale byli dokładniejsi w poczynaniach, a do tego mieli po swojej stronie odrodzonego Hadravę. GKS starał się z całych sił o odrobienie strat i po bloku jedną ręką Buchowskiego na Żalińskim (11:9) tliła się iskierka nadziei na odmianę losów meczu. Jednak seria bloków rywali i blok0aut Andringi rozwiała wątpliwości, kto zasłużył na wygraną.

MVP: Robbert Andringa (Indykpol AZS)